Nierozerwalni > Dziecko > “Nienawidzę Cię” czyli “Jest mi trudno, pomóż!”, jak czytać dziecięce komunikaty

“Nienawidzę Cię” czyli “Jest mi trudno, pomóż!”, jak czytać dziecięce komunikaty

single image

Jako rodzice jesteśmy bardzo przyzwyczajeni, że jedynym sposobem komunikacji niemowlaka jest krzyk i/lub płacz. Przyjmujemy to bez kwestionowania, czasami, owszem, zupełnie nie wiemy “o co chodzi!!!????”, bo jest najedzone, wyspane, przewinięte, a tutaj dalej kanonada. Gdy niemowlę rośnie, nasza przestrzeń na przyjmowanie dźwięków ogłupiających układ nerwowy zmniejsza się. Jednocześnie rośnie społeczne przyzwolenie na używanie złości i krzyku wobec dzieci. Zaskoczeni? 

Wyobraźcie sobie kogoś, kto krzyczy na niemowlę. W zależności od tego, ile jest w nas empatii, zrozumienia, czy własnych doświadczeń z niemowlęciem, pomyślimy “że też tacy ludzie mają dzieci!!!” albo “pamiętam siebie w takim stanie”, czy “szkoda, że ludzie nie mieszkają w domach wielopokoleniowych, wtedy jakaś babcia czy siostra pomogłaby jej i zajęła się dzieckiem, a kobieta by odpoczęła, pewnie nie przespała nawet połowy nocy od miesięcy”. Zupełnie inaczej sprawa się ma, gdy widzimy rodzica krzyczącego na 5 latka lub 7 latkę. O ile, patrząc na opiekuna krzyczącego na niemowlę, mamy jasność, że to raczej opiekun ma problem, coś poszło nie tak, o tyle dorosły krzyczący na kilkulatka nie budzi już w nas takich myśli, pojawia się raczej “coś tam przeskrobał / nawywijała”. Te kilka raptem lat zmienia bardzo dużo w naszym postrzeganiu krzyku i płaczu dziecka oraz w naszych na nie reakcjach.

Złość, czyli stres. lub Złość = stres.

Pracując z opiekunami, rodzicami, nauczycielami i nauczycielkami, opowiadam o tym, że krzyk, dziecięca złość, to w połowie przypadków reakcja stresowa. Przebodźcowanie, zmęczenie, poinformowanie o przekroczeniu granic, a najczęściej głód. Teraz pomyślmy, jak reagujemy w przypadku noworodka, gdy dzieje się z nim coś z powyższych, ano przytulamy, koimy spokojnym głosem, dajemy papu, piciu i robimy nyny, najczęściej pomaga, dziecię nam się uspokaja i wycisza, potwierdzając sobie to, że jest bezpieczne, a wokół są ludzie, którzy o nie dbają.

Co dostaje kilkulatka? Najczęściej jest “uspokajane” najbardziej powszechną i nieskuteczną metodą werbalną, czyli “uspokój się”. Nie ma czułości, nie ma tulenia, nie ma odpowiadania na potrzeby. To, co słyszy dziecko, to “nie mam informować o tym, jak mi źle, mam być cicho i robić tak, by nie denerwować mamy/ taty/ nauczycielki”. Dziecko i owszem, może będzie cicho, gdy wystrzelone zostaje w jego kierunku “przestań krzyczeć!”, ale na pewno nie jest spokojne.
Różnica jest w naszym podejściu.

Dziecko i niemowlę komunikują dokładnie to samo “nie jest mi dobrze, dzieje się dla mnie coś trudnego, z czym trudno mi sobie poradzić i nie znajduję na ten moment innego sposobu na zakomunikowanie tego niż płacz (niemowlę), krzyk i tupanie (dziecko)”. Spróbujmy zachować to, co włącza nam się przy niemowlaku – ciekawość. Ciekawość, co tam się u tego dziecka dzieje, czego potrzebuje, jak mu pomóc. Gdybyśmy kucnęli przed kilkulatkiem i zapytali “powiedz mi więcej o tym, co się u Ciebie dzieje”, albo “czego potrzebujesz?”, “jest ci trudno, co? Chodź, przytulę cię i zobaczymy, co można zrobić, żeby było lepiej”, możemy też po prostu dać dziecku znać, że jesteśmy przy nim “widzę że ci trudno, chcę o ciebie zadbać”, dziecko miałoby poczucie, że jest ważne, zauważone i jest obok ktoś, komu na nim zależy. Nie potrzebowałoby sięgać po mocniejsze środki, takie jak jeszcze mocniejszy krzyk, bicie, plucie, gryzienie i kopanie.

Czym odpowiedzieć na złość? Ciekawością.

“Widzę, że coś się dzieje”, “Widzę, że ci trudno”, “Słyszę, że wolałabyś inaczej”, “Nie tak sobie to wyobrażałeś, co?”… te wszystkie komunikaty pozwalają dziecku poczuć, że jest ważne, zauważone, ale też, może najważniejsze, że nie jest samo! Że jego, czy jej trudna rzeczywistość jest widziana, zamiast deprecjonowana – “to nie jest powód do złości”, czy umniejszana “ojej tam, w domu masz jeszcze z siedem takich samochodzików”.

Jednak najważniejsze jest to, że dziecko nie poczuje się osamotnione. Dlaczego? Bo poczucie osamotnienia i ból to trauma. Jeśli jest widziane w tym, co przeżywa, nawet jeśli rodzice nie odpowiedzą na jego/ jej prośbę, to jest to po prostu przykre wydarzenie (nie ważne, czy mama nie kupiła balonika czy odszedł ukochany dziadek). Jeśli dziecko nie doświadcza odzwierciedlenia swoich przeżyć w dorosłym, czuje się samo i może czuć też bezradność, bo przecież nikt go nie nauczył, jak sobie radzić z tym bólem, czy napięciem. Nie wie też, że to jest naturalne, czuć ból, ucisk, napięcie w ciele. Może się czuć też bezradne wobec tego, jak reaguje jej/ jego ciało. Dlatego nawet, jeśli nie kupujecie wymarzonego balona i nie wrócicie dziadkowi życia, możecie nauczyć swoje dziecko nie blokować bólu, za to pielęgnować poczucie, że może być zaopiekowane, a to, co się z nim dzieje jest naturalne, biologiczne, czyli logiczne z poziomu biologii. Jeśli dzieci będą słyszały tylko “uspokój się”, “czemu ty się tak zachowujesz!” – co oczywiście nie jest pytaniem, tylko nakazem – “nie zachowuj się tak”, albo się temu podporządkują – rezygnując z dbania o własne potrzeby, przestaną więc być dla siebie ważne, albo, opcja druga, będą się buntowały. Bunt naraża je na odrzucenie, odrzucenie ze strony rodzica, które to jest wbrew instynktowi przetrwania.

Dzieci wiedzą, że są zależne od rodzica. Gdy buntują się, narażają tę więź, więc także i swoje przetrwanie. Które dzieci się buntują? Ano te, które są pewne miłości rodzica. W tym zdaniu znajdziecie odpowiedź na pytanie, dlaczego dzieci przy matkach zachowują się daleko bardziej “niegrzecznie”. Dlatego, że są pewne połączenia. Dzieci, które robią wszystko “pod” rodzica, boją się, że stracą tę miłość i przywiązanie, gdy tylko zrobią coś inaczej, niż chce rodzic. Jest to smutne i pełne napięcia życie.

Podsumowując, dzieci potrzebują mądrego towarzyszenia dorosłego, który widzi je w tym, co przeżywają. Nie musi odpowiadać na zachcianki dzieci, potrzebuje odpowiadać na ich potrzeby, a te najbardziej aktywne u dzieci to uwaga rodzica, bezpieczeństwo i poczucie, że jest kochane, niezależnie od tego, co zrobiło lub czego nie zrobiło. 

Podobne posty