Nierozerwalni > Dziecko > Rytuały w rodzinie – od czego zacząć

Rytuały w rodzinie – od czego zacząć

single image

Czy to sen…?

Dzwoni budzik, nie wciskam drzemki, wstaję od razu. W domu czuć zapach świeżo zaparzonej kawy (nastawionej i zaprogramowanej poprzedniego dnia). Dzieci jeszcze śpią, budzę męża, ubieramy się i schodzimy razem do salonu. Nalewamy sobie kawy, siadamy na kanapie i wspólnie odmawiamy jutrznię. Po modlitwie idę obudzić dzieci, które schodzą zgodnie do salonu i siadają przy stole. Modlimy się wspólnie, jemy wspólnie proste śniadanie. Dzieci się ubierają, myją zęby, pakują do plecaków przygotowane wczoraj śniadaniówki i bez pośpiechu, o czasie wsiadają do samochodu. Mąż ich odwozi do szkoły i do przedszkola a ja zostaję z najmłodszym w domu. On się spokojnie bawi na macie na podłodze a ja ogarniam kuchnię, ścielę łóżka, nastawiam pranie…

I w tym momencie się budzę.

Po kolejnej drzemce, zaspaliśmy! Wstaję i lecę obudzić dzieci. Mateusz przewija Kazika i się ubiera. Chłopcy się ociągają, szukają majtek, skarpetek, ja szybko szykuję śniadaniówki, przypominam o umyciu zębów, budzę Różę i pomagam jej się ubrać, jeszcze zęby i włosy! Szybko, szybko, chłopcy, bo musicie wychodzić! A strój na wf? Masz? Co? Jakie pieniądze na wycieczkę? Ile? No już już, chłopaki! Tu macie śniadaniówki! Gdzie masz czapkę? W szkole? No już pa pa pa!! I na granicy czasu (albo zdążą, albo nie, w zależności od czerwonych świateł) ruszają do szkoły i przedszkola. Równie pięknie mogłabym opisać idealny wieczór… czy kiedykolwiek nasz poranek wyglądał jak w tym śnie? Nigdy. I coś czuję, że nigdy tak wyglądał nie będzie. Ale wciąż o tym marzę, że kiedyś się uda. Czy zawsze jest tak, że jest gonitwa, spóźniamy się, itd. Też nie! Choć to się zdarza.

Rytuały

Wprowadzanie rytuałów, czegoś, co miałoby się wydarzać regularnie z całą rodziną jest trudne. Przy licznej rodzinie jest duża szansa na to, że się nie uda. Ktoś wstanie w złym humorze, ktoś będzie rozdrażniony, ktoś się rozchoruje i na przykład poranna wspólna modlitwa nie wypali zupełnie.

Są jednak takie rytuały, które można wprowadzać, bez najmniejszego problemu i bez wysiłku. Pierwsze słowa, które mówimy do dzieci, gdy je budzimy rano. Możemy łagodnie się przywitać, dać buziaka w czoło. Takie rozpoczęcie dnia ułatwia wejście łagodne w dzień, nawet jeśli nie chce się wstawać czy szykować. Gdy dzieci wychodzą z domu można wygonić (No już już! Leć!), a można dać krzyżyk na czoło i życzyć miłego dnia. Takie drobne, powtarzalne sytuacje otulają dzieciaki dając im taki fajny pancerz na cały dzień. Czują się dzięki temu bezpieczne, pewne, spokojne, co procentuje później w ich relacjach z rówieśnikami, nauczycielami.

Rytuały, których dzieci potrzebują

Nasze dzieci bardzo lubią wieczorne czytanie, dopytują, czy im poczytamy. Szczególnie lubią, jak czyta im tata. Fajnie jest przyglądać się, co dla naszych dzieci jest ważnym wydarzeniem w ciągu dnia, czy tygodnia i podążać za nimi. Coś, co dla nas może być czymś zupełnie zwyczajnym i nieistotnym, dla nich może być ważnym elementem dnia, porządkującym, nadającym cykliczność. Dla dzieci rytuał to przewidywalność, a przewidywalność to poczucie bezpieczeństwa. Dlatego, tak ważne w przypadku niektórych niemowląt jest wieczorny rytuał kąpieli, karmienia i zasypiania. To je wycisza i pomaga zasnąć. Dla starszaków wieczorne czytanie to również czas na wyciszenie, ale też na wspólne bycie w rodzinie.

Nawyki

Chyba każdy z nas wie, jak bardzo ułatwia życie, gdy niektóre czynności robimy automatycznie, bez zastanowienia. I jakie życie byłoby piękne, gdyby nasze dzieci miały dużo dobrych nawyków. Tylko jest niestety jeden problem. Wypracowanie nawyku to żmudna praca. A wypracowanie go u kogoś to już niemal wyprawa na ośmiotysięcznik. Ale my, rodzice, się nie poddajemy. Po każdym posiłku przypominamy o odniesieniu talerza, po wyjściu z łazienki o spuszczeniu wody, umyciu rąk i zgaszeniu światła, po powrocie do domu o powieszeniu kurtki na wieszak. I tak w kółko powtarzamy, powtarzamy… I to powoli przynosi efekty.

Z moich obserwacji wynika, że najłatwiej wprowadzać te nawyki, które potrzebują najmniej energii, są “pod ręką”. Mieliśmy problem, że dzieci po powrocie z przedszkola i szkoły rozkładały plecaki po całym domu. Ten zostawił w przedsionku, ta w salonie, ten zabrał na górę, a ten zaniósł do kuchni. I codziennie się potykałam o te plecaki, rano zawsze ktoś nie mógł znaleźć swojego. Zrobiliśmy w przedsionku cztery haczyki. Każdy ma swój i jak wraca do domu to od razu odwiesza tam swój plecak. Zadziałało bardzo szybko, bo było pod ręką. A światła w toalecie nadal nie gaszą, bo to jest dla nich zupełnie nie po drodze. Wychodzą, machną drzwiami i idą dalej. Żeby zgasić światło muszą się odwrócić, sięgnąć. Za dużo energii to wymaga od nich, żeby było odruchowe. Szukanie takich prostych rozwiązań, pomaga i nam i dzieciom.

Artykuł dofinansowany w konkursie Ministra Rodziny i Polityki Społecznej oraz Pełnomocnika Rządu do spraw Polityki Demograficznej – “Po pierwsze rodzina!”

Podobne posty