Nierozerwalni > Dziecko > “Droga donikąd” – jak NIE odkryjemy talentów naszych dzieci?

“Droga donikąd” – jak NIE odkryjemy talentów naszych dzieci?

single image

Który z rodziców nie chciałby dla swojego dziecka pomyślnego życia? Od niemowlęctwa dbamy o jego zdrowe odżywianie, sprawność fizyczną, zapewniamy rozwijające zabawki i radosny pobyt w przedszkolu. Gdy wkroczy na ścieżkę edukacji, kibicujemy jego osiągnięciom i fundujemy naukę języków, treningi sportowe czy naukę gry na instrumencie. Jednak…

Jaka przyszłość?

W miarę upływu czasu pojawia się często znużenie. Dziecku brak pasji i świadomości, co robi naprawdę dobrze. Potem kształci się dalej, bo przecież „trzeba coś studiować” i w końcu znajduje pracę, wykonując ją bez satysfakcji. Nawet wysokie zarobki nie są w stanie zrekompensować rozczarowania.

Antropolożka Catharine Brooks zauważa: Najsmutniejszym dla mnie widokiem jest, kiedy ktoś podejmuje jakąś pracę bo jest dobrze płatna, a potem wydaje wszystkie te pieniądze na zabawki, żeby się rozweselić po przygnębiającej pracy.

Następnie Brooks dodaje: Ludzie, którzy robią to co kochają, nie bardzo czują, żeby w ogóle pracowali – po prostu żyją. Jakby wyczytała to z ust Tomasza Edisona, który znany jest ze stwierdzenia: Nie przepracowałem ani jednego dnia w swoim życiu, wszystko co robiłem to była przyjemność. Czy chciałbyś, aby Twoje dziecko pod koniec życia mogło powtórzyć słowa wynalazcy żarówki, odciskając na ziemi swój niepowtarzalny ślad?

Mały geniusz?

Większość rodziców, których poznałem prowadząc warsztaty z odkrywania talentów, zdaje sobie sprawę, że sukces zawodowy jest ważną częścią pomyślnej przyszłości ich dzieci. Niestety działając w dobrej wierze, nieświadomie stosują błędne strategie. Zdarza się na przykład, że ulegają pokusie idealizacji. Polega ona na bezkrytycznym postrzeganiu własnego dziecka jako „urodzonego geniusza”, bogato i uniwersalnie uzdolnionego. Tacy rodzice uważają, że osiągnięcia dziecko zawdzięcza wyjątkowym, wrodzonym predyspozycjom a za porażki odpowiada wyłącznie otoczenie (niesprawiedliwi nauczyciele, system szkolnictwa itp.) Tymczasem trafna sentencja George Bernarda Shawa brzmi: Co ważniejsze dla sukcesu: talent czy pracowitość? A co ważniejsze w rowerze: przednie czy tylne koło?

Ja na jego miejscu…

Inny błąd to kompensacja. Jako rodzice pamiętamy czasy, gdy było znacznie mniej opcji rozwijania talentów niż dziś. Patrzymy na własną przeszłość z nostalgią jako na ciąg niewykorzystanych okazji. Dlatego nieraz zdarza nam się wywierać presję w kierunku osiągania przez dziecko wysokich rezultatów w dziedzinach, w których sami niegdyś pragnęliśmy zdobywać laury. Przymuszamy do udziału w konkursach i olimpiadach, „wypychamy” na scenę i oczekujemy rezultatów ponad siły i predyspozycje. Wszystko po to, by zaspokoić własne niezrealizowane w przeszłości ambicje.

Kompensacji towarzyszy często klonowanie. Tą nazwą określam błędną strategię, w myśl której rodzice próbują „ustawić” dziecku jego przyszłość, dążąc do tego, by przygotowywało się do kariery w zawodzie w którym któreś z rodziców lub osób z najbliższego otoczenia odniosło sukces. Pozornie nie ma w tym nic złego, że zasugerujemy dziecku dążenie do tego, by być wziętym lekarzem, adwokatem czy naukowcem. Pytanie jednak czy ono r z e c z y w i ś c i e pragnie wiązać swoją przyszłość ze ścieżką skopiowaną od dorosłych. Czy nie dojdzie z czasem do wniosku, że wiedzie życie w nie swojej skórze?

Porównywanie i pasywność

Często wpadamy w ślepą uliczkę porównywania. Dzieje się tak, gdy zestawiamy rezultaty edukacyjne naszych pociech z osiągnięciami rówieśników i wyrażamy niezadowolenie, że nie są od nich lepsze. Zaszczepiamy pragnienie rywalizacji, która niekoniecznie oznacza szlachetne współzawodnictwo. W skrajnych wypadkach taka strategia może prowadzić do poważnego kryzysu poczucia własnej wartości dziecka, pozostawiając ranę na całe życie. Będąc dorosłymi, nasze pociechy będą dążyć do osiągnięć, kierując się potrzebą zaleczenia kompleksów.

Istnieje również błędna strategia odwrotna do poprzedniej, którą można nazwać pasywnością. Pasywni rodzice wzbraniają się zaszczepiać dzieciom pasje i prorozwojowe ambicje. Deklarują, że w ten sposób chronią dziecko przed „wyścigiem szczurów” i karierowiczostwem. W wychowaniu kładą nacisk nie tyle na postęp intelektualny, co na zapewnienie bezpieczeństwa i emocjonalnego dobrostanu. Jednak „szklarniane wychowanie” może skończyć się przykrą frustracją, gdy dziecko od którego niewiele się wymagało, okaże się niezaradne i nieprzygotowane do realnego życia.

Potrzebny przewrót kopernikański

Wskazane błędy wydają się mieć pewien wspólny mianownik. Pragnąc z całego serca pomyślności dziecka, rodzic podświadomie serwuje mu własne pomysły na życie. Potrzeba zatem „kopernikańskiego przewrotu”, aby w centrum naszej uwagi rzeczywiście znalazły się dziecko i jego TALENT. Uważnie obserwując córkę lub syna – to co kocha robić, co mu jednocześnie dobrze wychodzi i czego potrzebuje świat – zaczniemy razem z nim odkrywać w czym tkwią jego wyjątkowe „supermoce”.

Zanim zajmę się szczegółowo tym procesem, proponuję Ci dokonanie szczerego „rachunku sumienia” pod kątem błędnych strategii, aby wiedzieć, kiedy powiedzieć sobie: „nie tędy droga”.

Wybitny amerykański informatyk Alan Kay stwierdził: Najlepszym sposobem na przewidzenie przyszłości jest jej wynalezienie. Warto zrobić wszystko, aby dziecko stało się skutecznym wynalazcą własnej przyszłości.

Zapraszamy do zapoznania się z innym artykułem prof. Grzegorza Grochowskiego
“Odkopane talenty czyli spełniony rodzic a rozwój dziecka”https://nierozerwalni.pl/?p=6278&preview=true

Artykuł dofinansowany w konkursie Ministra Rodziny i Polityki Społecznej oraz Pełnomocnika Rządu do spraw Polityki Demograficznej – “Po pierwsze rodzina!”

Podobne posty