Nierozerwalni > Dziecko > Kto karmi, kto przewija?

Kto karmi, kto przewija?

single image

Czas tuż po narodzinach jest bardzo wyjątkowy. Wszystko zwalnia, niektóre sprawy zupełnie znikają. Cała nasza uwaga skupia się na noworodku.

Powrót do domu ze szpitala, pierwsze noce. Uczymy się siebie nawzajem, wszystko jest inne, nowe. Dzień miesza się z nocą. Nasz malutki człowiek nie wie, że noc jest od spania i potrafi obudzić się i mieć swój czas czuwania w środku nocy. Wymaga od nas praktycznie nieustającej uwagi, bo co chwilę jest głodny, albo trzeba zmienić pieluszkę, albo po prostu chce być blisko rodzica, albo chce zasnąć, a nie umie sam, albo brzuszek go męczy i potrzebuje pomasowania, albo kąpieli.

Ten czas, pomimo że bywa trudny, ja zawsze bardzo dobrze wspominam, bo jest to czas zupełnie niezwykły. Męczący, ale piękny.

Podział obowiązków…

No dobra, ale jak to jest z tym podziałem obowiązków? U nas naprawdę tak jest, że ja karmię a mąż przewija. Jeżeli tylko jest w domu, to bardzo rzadko to ja zmieniam pieluchę. Nie dlatego, że tak ma być, bo tak będzie sprawiedliwie. Jak to mawiała moja mama “nie ma sprawiedliwości na tym świecie”. Po prostu tak nam wyszło, bez żadnych ustaleń. Gdy nasz najmłodszy, obecnie czteromiesięczny Kazik śpi u siebie w łóżeczku i budzi się w nocy na karmienie to czasem ja go wyjmuję, a czasem, gdy nie mam sił, wystarczy, że lekko obudzę męża i on go przynosi do naszego łóżka. Gdyby nie to, że Mateusz nie słyszy, że dzieci się budzą, płaczą, przychodzą do nas, to chętnie wstawał by do nich częściej. Tak, ojcowie często nie słyszą. Można by ich podejrzewać, że to celowe… ale tak na poważnie to rzeczywiście może być tak, że on nie wstaje nie dlatego, że mu się nie chce, tylko że naprawdę nie wie, że jest taka potrzeba w tej chwili.

Czy podział mama karmi, tata przewija to najlepszy podział? Oczywiście, że nie! Najlepszy jest taki, który sami wypracujecie, w którym (na tyle na ile to możliwe) żadne z was nie będzie się czuło przeciążone.

Tata też może.

Na jakimś forum rodzicielskim czytałam kiedyś odpowiedzi ojców na pytanie, co najczęściej słyszą od swojej partnerki. Zmroziło mnie, że najczęściej pojawiającym się komentarzem było: zostaw, ja to zrobię lepiej, albo nie rób, bo ty nie wiesz jak i na pewno zrobisz źle. Odbieranie ojcu kompetencji rodzicielskich to chyba największa krzywda jaką mama dziecka może zrobić.

Wiem, że potrzeba kontroli i przekonanie, że zrobimy coś lepiej od męża jest często tak silne, że trudno się powstrzymać. Ale czy naprawdę on sobie nie poradzi? Czy jeśli zrobi coś inaczej niż my robimy, to czy to będzie źle? Czy może po prostu inaczej? Jeśli mężczyzna bierze dziecko na ręce a zaraz zabiera mu je żona, bo jest przekonana, że on sobie z tym nie poradzi, to czy on kiedykolwiek jeszcze spróbuje? Czy może uzna, że to nie dla niego, poczeka aż dziecko urośnie i będzie łatwiej? A potem znów zostanie przegoniony i nie zdąży na czas zbudować relacji z dzieckiem.

Dziecko jeśli ma mamę i tatę to dajmy mu doświadczać bycia z obojgiem rodziców. To, że z mamą jest inaczej niż z tatą to wartość. A włączanie się obojga rodziców w opiekę i pielęgnację niemowlęcia, od pierwszych dni życia daje szansę na zbudowanie pięknych relacji rodzicielskich i umocnienie małżeńskiej.

Korzystajmy z możliwości

Warto sprawdzić z czego możemy skorzystać, by pierwsze tygodnie po porodzie były spokojne, by mieć czas pobyć wspólnie. W ramach umowy o pracę tata może skorzystać z urlopu ojcowskiego, czyli dwóch tygodni wolnego, w wybranym przez siebie terminie. Może warto wykorzystać również część urlopu wypoczynkowego? Większość dzieci rodzi się w terminie. Wiemy ze sporym wyprzedzeniem, kiedy mniej więcej nasz maluch przyjdzie na świat. Można zaplanować, by ten czas, na tyle, na ile to możliwe był spokojniejszy, uprzedzić pracodawcę, przewidzieć w planach własnej firmy.

Jeśli macie taką możliwość, korzystajcie również z pomocy swojego otoczenia. Jeśli któraś świeżo upieczona babcia, czy ciocia ma ochotę przywieźć gar rosołu, albo obiad to przyjmujcie taką pomoc. Po co gotować, jak można poleżeć z maluchem na brzuchu?

Kiedy pierwsze odwiedziny?

Maluch się urodził, wy lekko skołowani nową sytuacją a tu już telefony, kiedy można przyjść zobaczyć wnuka? Często rodzina chce jeszcze w szpitalu przyjść w odwiedziny. Kiedy ich wpuścić? Kiedy się zgodzić na pierwszą wizytę? Ustalcie to najpierw między sobą.

Czy macie siłę na odwiedziny? Czy szpitalne pielesze to okoliczności, w których mama chce się pokazywać np. swoim teściom? Relacje rodzinne mamy różne, mamy różne potrzeby intymności i w tym szczególny czasie, po porodzie to wy: mama, tata i dziecko (plus starsze dzieci jeśli są) jesteście najważniejsi. Nie to, czy ktoś się obrazi, czy komuś będzie przykro. Wiem, że łatwo tak napisać, ale zachęcam do postawienia waszego rodzinnego dobra na pierwszym miejscu. I tego malucha, dla którego odwiedziny nowych osób to ogromne przeżycie. Bo przecież i na ręce będą chcieli brać i będą pachnieć inaczej i będą rozmawiać. To wszystko będą nowe bodźce dla waszego noworodka. Warto mu je ograniczać, żeby mógł jak najspokojniej wchodzić w ten zupełnie nowy dla niego świat.

Artykuł dofinansowany w konkursie Ministra Rodziny i Polityki Społecznej oraz Pełnomocnika Rządu do spraw Polityki Demograficznej – “Po pierwsze rodzina!”

Podobne posty